Nowiutki Trabant to też nasze pierwsze autko. Bezawaryjne, do czasu wyjazdu do Niemiec. Zatankowaliśmy w Polsce do pełna, aby dojechać go NRF, w bagażniku zapas oleju. Tam już tankowaliśmy, to co wskazywali na stacji benzynowej. Osiągi miał takie, że hej. Tylko po powrocie do Polski przejechaliśmy już bardzo niewiele, bo tłoki były całe podziobane. Remont generalny silnika pomógł, ale to już nie było to.
Później była suzuka automat.
Malucha "odkupiłam" od syna jak szedł do wojska. Po powrocie z woja oddałam mu go gratis, a odnowiony był. Nowe opony, na gwarancji, i takie tam drobiazgi ponaprawiane, założony alarm. Pewnego dnia zjawił się u mnie policjant z zapytaniem, czy wiem gdzie się znajduje mój samochód
? ... Okazało się, że stoi kilka km za miastem, bez kół (które z tymi nowymi oponami, znacznie przekraczały wartość tego co tam stało). Zawiadomiłam syna a tym ... a On zdziwiony. Pozostałość sprzedał komuś, nie zdziwiłabym się, jeśli kupcem był "właściciel" kół.
Renault 5, to prezent od męża ... samochód miał tyle lat ile byliśmy po ślubie .... a co tam zdradzę ... na 25 lecie go dostałam
. Jest sprawny do tej pory, silnik, bo blachy w opłakanym stanie.
Teraz mam KIA i jak na razie jest niezawodny.