Mój młodszy Młody powraca do domu po dłuuuuugiej nieobecności
Pisałam już gdzieś chyba, że umyślili sobie wracać dookoła świata, to znaczy ze Szkocji przez Holandię i stamtąd dopiero samolotem do Wrocka. Wczoraj przed północą wyruszyli z Glasgow, dziś, jakąś godzinkę temu dzwoni telefon. Odbieram - rozłączył się, więc dzwonię.
Rozmowa:
Ja: Maciek, dzwoniłeś do mnie?
Maciek: No. Wiesz, CO SIĘ STAŁO?
Ja: (Na "co się stało" zrobiło mi się słabo, gówniarz ledwie wyruszył, już coś się stało złego - myślę) Jezu, co się stało???
Maciek: Jesteśmy w Londynie i mamy trzy godziny przerwy w podróży, więc jeszcze tutaj trochę pozwiedzamy. Na razie siedzimy pod Big Benem.
No i fajnie
, ja też kiedyś, raz w życiu byłam pod Big Benem
, ale tym "co się stało" napędził mi stracha, że hej;-)))
Czekam niecierpliwie na wieści z kolejnych punktów tej podróży, a Was proszę - do poniedziałkowego wieczoru trzmajcie razem ze mną kciuki za szczęśliwy i bezpieczny powrót marnotrawnego do domu (bo mnie ich plan przeraża
)