i będziesz taką babcią co wie lepiej co dziecku potrzeba i co powinno? a jak ono będzie marzyć o "czyms" z frozen bo bajkę widziało i jest zafascynowane postaciami to ty prawie nie?
co do bycia babcią się nie wypowiadam, bo nie moją rolą będzie wtedy wychowywać. za to jako mama powiem - jest masa rzeczy, których dzieciom nie kupuję i nie pozwalam kupować dla nich. włącznie ze zwrotem prezentów, jeśli takowe (wg mnie nieodpowiednie) się znajdą. zawsze rozmawiamy z dziećmi (i z dorosłymi_obdarowującymi), tłumaczymy nasz punkt widzenia, powody dla których odrzucamy dany "wynalazek", podajemy "zamiennik". i to działa. na razie
tak, uważam, że wiem lepiej co dziecku potrzeba i co powinno. a ono wie lepiej o czym marzy, co chciałoby mieć. ale to ja mam je wychowywać, kształtować. i nawet jeśli o czymś bardzo_marzy, to rozmawiamy, tłumaczymy, nawet trochę objaśniamy mechanizmy reklamy. po to, żeby kiedyś same potrafiły wybrać, a nie potulnie jak stado owiec kupowały to, co akurat leci w tv.
wydaje mi się, że dla babć to jest doskonały obszar do współpracy z rodzicami. w żyrafach się tego nauczyłam - nie chodzi o to, żeby każdą potrzebę zaspokoić, ale o to, żeby każda potrzeba była zauważona. a na marginesie - zabawki zazwyczaj są zachcianką, a nie potrzebą
i jeszcze na drugim marginesie. ja bardzo lubię takie prezenty, które budują więź między prezentodawcą a dzieckiem. na przykład karnet na basen/lodowisko z adnotacją, że (np.) dziadek będzie z wnuczkiem pływał/jeździł. wspólne bilety do kina czy na jakieś inne wspólne "działanie" (choćby obejrzenie bajki na kompie). wiem, że nie zawsze się da, że każde dziecko jest inne. no i przede wszystkim - czy dorosły rzeczywiście chce pielęgnować relację z dzieckiem, czy tylko "odfajkować" imprezę. wtedy faktycznie lepiej dać coś materialnego i nie zawracać głowy ani sobie ani nikomu innemu.