Stale mnie coś zasmuca,wkurza, dołuje.....mąż ciągle nie jest zdrowy, słaby, kaszle jak stary gruźlik, bolą go stawy mięśnie to w jednej ręce/ramieniu, drugiego dnia w drugiej, przykurcze palców bolesne, wiecznie umęczony bólem, i jeszcze w piątek zaczęło się coś robić pod językiem,,,,!!! ja to już truchleję.W wypisie szpitalnym tam gdzie go tak mocno obadali i wyleczyli nie określili co mu było, ale wpisali podejrzenie choroby Becheta
- straszne dziadostwo:( ... i ja już nie wiem co robić, rodzinna widząc go w piątek - ale ja nie wiem co z panem robić.... dała niesterydowepzapalne nowej generacji - pomagają na razie na ból.Jutro jak damy radę wstać odbór hist patu(musimy zdążyć odebrać w Bielsku przed pracą w K-cach o 8-mej). Jestem psychicznie zmęczona, do tego w piątek pogrzeb teścia mojej siory, wspaniały pogodny inteligentny, została teściowa co to też ma Alzheimera..., byłam dziś u mojego Taty też pan A., nawet pytał jaki płasczcz ubierze, nakarmiłąm - studnia bez dna - chyba mało daja tego jedzonka, teściowa samotnie mieszkająca 85l. też gorzej, nogi odmawiają i nie widzi na jedno oko, szwagierka właściwie umierająca....masakra! i jeszcze najbliższa koleżanka zrobiła mi scenę (jej zdaniem ja jestem winna) i obraziła się na całe życie (a to góralka z żywiecczyzny, więc uparta). No i tak sie pieprzy...