Rozpierzchłyście się ze sportowymi zmaganiami w różne wątki. Zachęcam, by z wszelakimi propozycjami, sukcesami, dzielić się tutaj
nie wiem na ile mój pesel, na ile to normalka, że jak tylko krótka przerwa w usportowieniu, zaraz niemoc i brak kondycji wraca. Bardziej syzyfowej pracy nie ma, no chyba, że codzienne sprzątanie (następnego dnia i tak jest jak było).
Basen raz na tydzień - za mało; tempo spada, po basenie czuję zmęczone mięśnie, a nawet nieco bolesne.
Spacer z kijami: najlepiej codziennie, bo w przeciwnym razie i przy intensywnym marszu i kilkudniowej przerwie, znowu zakwasy (u mnie też ból ręki i pleców od strony operowanej)
Gimnastyka taka ogólna, bez wyciskania potów: jeśli nie wyjeżdżam lub nie jestem chora, to 3 x na tydzień po 1 h. Wystarczy tydzień przerwy, by po pojawiły się zakwasy.
Do kitu to jest
ale bez tego nie potrafię żyć, u mnie to już nałóg
Dziś był rowerek (29 km) z półgodzinną przerwą nad jeziorkiem przy zaległym Zwierciadle. Niestety wróciłam zmęczona, z bólem dupska i ręki (wewnętrzna strona ręki od łokcia do pachy: strona operowana)