u mnie od czwartku był syn z dziewczynami, Zuzia niestety była troche chora, więc marudna, płacząca, uharowalam się okrutnie, ale w sama wiglie juz było lzej, jedzonko tradycyjnie, niestety dość dużo. Wczoraj jechalismy do rodziców synowej na obiad i kawę parędzesiąt km, więc troche odsapnełam, dzisiaj moja mama i tesciowa od do południa do wieczora. Do 21-wszej sprzątaliśmy z mężem chałupe po "turnusie" rodzinki syna, jutro rano do pracy, a wieczorem przyjeżdża drugi "turnus" - córka z rodziną, wiec mam maraton. Zwłaszcza, że zięć chyba wróci do w-wy do pracy, a Ania z dziećmi zostaje. Być może, że na Sylwestra wróci pierwszy turnus i bedzie PEŁNA CHATA. Dam radę,co nie??? tylko więcej czasu spędzę leżąc na podłodze ratujac kręgosłup...