Byłam dziś na kolejnym płukaniu portu. Troszkę się panie rejestratorki zagapiły i nie powiadomiły mnie, że ten "mój" lekarz jest dziś nieobecny. Zapytałam, czy może mnie przerejestrować, zrobiła to. Po chwili podchodzi do mnie pielęgniarka i przeprasza za ten incydent, następnie mówi, że ponieważ muszę czekać, wizytę miałam o godz. 8, a po przerejestrowaniu czekać musiałam do 9,30, to będę jako pierwsza pacjentka, mile to było. Odczekałam swoje, weszłam do gabinetu i pani doktor, po zajrzeniu do komputera mówi, tu nic nie ma, znaczy jakiejś choćby marnej historii choroby, i dalej, to pan doktor nie chciał żadnych dokumentów. Ja na to chciał histopat, więc to dostarczyłam, o moim histopacie też krótko z nią porozmawiała. Wypytała mnie krótko o szczegóły aby wpisać do komputera. Wypisała zlecenie na płukanie portu i wniosek na cycki, i na sam koniec zwraca się do mnie, pani tak wszystko wie, czy pani jest ze służby zdrowia?. Uśmiechnęłam się i mówię, że nie, że ja to wszystko z ciekawości, dla siebie. Pomyślałam sobie, gdybyś kobieto pogadała z moimi koleżankami, to pewnie podejrzewałabyś, że mają tytuły naukowe.
I teraz, to nie była Bydgoszcz, gdzie się leczę, a taki sobie prowincjonalny szpital, w odległości 30 km ale mogę się tam płukać
. Jeśli nie będę miała co robić w Bydgoszczy to z chęcią się przeniosę do tej pani doktor.